Manewry świąteczne, czyli rady dla pasibrzuchów

0

Obiadki domowe u mamy są wyborne. Mają jednak pewną słabą stronę.

Są nią liczne, mamine, niepodlegające żadnym negocjacjom stwierdzenia w stylu: ”Dołóż sobie więcej”, „Przecież ty nic nie zjadłeś”. No i to ostateczne, które emocjonalnym szantażem przebija wszystkie poprzednie; „Pewnie ci nie smakuje”. W ten prosty sposób przyjemny obiad kończy się nieprzyjemnym stanem, jakim jest przejedzenie. Zupełnie inaczej sprawa ma się w okresie świątecznym. Efekt, co prawda jest podobny a nawet większy, ale mnogość wyjątkowych potraw i smakołyków skłania do przemyśleń i planowania, bo wszystkiego się przecież nie da…W pewnym sensie przypomina to sztabowe zajęcia ze strategii i taktyki. Co już jest na stole, co i o której się jeszcze na nim pojawi. Można by rzec, takie manewry świąteczne. Jednak te wszystkie gry wojenne i koncepcje legną w gruzach jak mur berliński, jeśli nie zadbamy o prwidłowe trawienie. Są też proste sposoby na jego przyśpieszenie.

Jednym z nich jest wypicie pół godziny przed posiłkiem 50ml wody z octem jabłkowym (domowej roboty) w proporcjach 1:1. To powoduje produkcję kwasu solnego w żołądku, który jest niezbędny do prawidłowego trawienia. Kiedy się przejemy, to najgorsze, co możemy zrobić, to położyć się „na chwilkę”. Trzeba wtedy wstać i poruszać się. Najlepiej pójść na spacer, żeby uruchomić wszystkie możliwe mięśnie, aby spalanie kalorii szybciej nastąpiło. Można również wypić herbatę z mięty i majeranku. Wiem, brzmi to dziwnie. Majeranek? Tak. Bardzo dobrze wspomaga procesy trawienne.

Niezmiernie ważną sprawą jest kolejność spożywania

Jeżeli owoce, czy sałatka z zieleniny, to przed rybą. Nie polecam też deserów i zimnych napojów na pełny brzuch, bo to obkurcza nasz żołądek i jelita, a wtedy uczucie przejedzenia jest jeszcze większe. Po sutym obiedzie na deser najlepsze jest jabłko. Jego kwasy są pomocne przy trawieniu i zapobiegają zaparciom.

Oczywiście przyprawy, których dodajemy do potraw, też mają swoje znaczenie. Jak choćby kminek do kapusty, czy cynamon do świątecznego piernika. Obie te przyprawy są rozgrzewające i o to chodzi. Choć zapewne wielu z Was zna lepsze sposoby na rozgrzewkę 😉

Pamiętajcie jednak, że najważniejsza jest radość i miłość przy świątecznym stole. Czego Wam i sobie życzę 🙂

                                                                                                             Kasia Lorenc

p.s. Franc Fiszer był polskimfilozofemerudytąznaną postacią ze środowiska kabaretu oraz kręgów artystyczno-literackich przedwojennej Warszawy. Do tego był wielkim miłośnikiem suto zastawionych stołów, biesiady, jedzenia szczególnie.

Znany grafik i karykaturzysta Jerzy Zaruba spotkał kiedyś Fiszera gdzieś w okolicach ulicy Mazowieckiej. Rzecz działa się w porze obiadowej. „Dokąd idziesz?” – pyta Fiszer. „Na obiad” – odpowiada Zaruba. „Szczęściarz – mowi Fiszer – a ja już niestety po obiedzie!”.

Jednego razu pewien ichtiolog starał się wykazać ignorancję Fiszera, więc zapytał go, czy ten wie, do jakiej rodziny należą śledzie. Fiszer bez zająknięcia wypalił: „Wiem, a jakże!!! Śledzie należą do rodziny zakąsek”.

Polecam anegdoty tym, niezwykłym pasibrzuchu.

Zobacz inne materiały Kasi Lorenc w dziale Mam fioła na zioła.

fot: pixabay.com

Udostępnij w

Zostaw wiadomość